środa, 25 maja 2016

Malec - Szklany Pantofelek: Rozdział 7 i 1/2 "Klub AA i inne ekscesy"


Coco Deer: 
Klub AA jest jest jedną z tych rzeczy, których napisania nie żałuję. Już rok mija odkąd wpadłam i zrealizowałam ten pomysł,jednak nie był on wcześniej publikowany. Wysłałam go jedynie stałej czytelniczce - Gabrysi Lightwood Black. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Co do publikacji kolejnego rozdziału, nie mam pojęcia jak to będzie. Lelo wpadła w twórczą depresję (czyt. zbuntowała się, bo nikt tego nie czyta i nie zamierza pisać w najbliższym czasie nic konstruktywnego). Osobiście uważam, że jak na tak niepopularny pairing jest dość dużo komentujących. Obiecuję wam jednak, że jeżeli nie pojawi się nic do końca wakacji, skończę to sama. "Szklany Pantofelek" jest dziełem mojego życia i nie zamierzam porzucać. Zapraszam rónież do zapoznania się drugi raz z Rozdziałem 7, ponieważ dodane zostały dwa fragmenty, które przez naszą nieuwagę blogger niemiło wyciął. Miłego Czytania! 

P.S. Zapomniałam dodać, że na czas nieobecności będę pisać one-shoty (oczywiście z Maleciem). Zbiór opowiadań nosić będzie nazwę "Aku Cinta Kamu" i kiedy tylko przyjdzie nam do głowy jakiś kreatywny pomysł, opublikujemy go. Mojego możecie oczekiwać już niebawem! A tutaj link:

{kliknij, aby wyświetlić}

Pragnę także powiadomić, że gdzieś końcem czerwca premierę będzie miała moja autorska opowieść. Planowo miało stać się to trochę później, ale skoro Lelo zawiesiła swą działalność na "Szklanym Pantofelku" moje działania w tej kwestii zostały przyspieszone. Zachęcam do zaglądania na bloga, ponieważ 1 czerwca zamierzam ogłosić tytuł! Teraz już naprawdę... Miłego Czytania! *poczucie humoru nieco specyficzne, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i uśmiejecie się do łez*

 
   Magnus stał przed jedyną w Nowym Jorku siedzibą Klubu AA dla Podziemnych. Popatrzył się niepewnie na drewniane drzwi prowadzące do budynku i położył rękę na klamce. Zawahał się. Co, jeśli tylko wyimaginował sobie swoje problemy alkoholowe? Przecież nie pił wiele. Zaledwie kieliszek dziennie. No dobra... Więcej, ale to jeszcze nie powód, aby tu przychodzić. Co on najgłupszego wyprawiał? Pomasował się po skroniach. Wszystko dla Aleca, wszystko dla Aleca..., powtarzanie tej mantry było w stanie upewnić go w każdym postanowieniu i sprawić, że dokona niemożliwego.
   Miał problem z alkoholem, choć trudno było się do tego przyznać. Szczerze mówiąc, wstydził się zgodzić z tym niezaprzeczalnym faktem. Od kilku dni prowadził sam ze sobą ten dziwny konflikt myślowy, dlatego postanowił przyjść tutaj, gdzie byli podobni do niego. Nacisnął klamkę i przeszedł przez próg.    Na korytarzu roznosił się zapach dymu papierosowego. Odetchnął głęboko, a następnie udał się w stronę sali numer 24. Ściany holu miały brzydki jajeczno-żółty kolor, a drewniana podłoga była ubrudzona błotem. Nie mógł się temu dziwić. Padało nieprzerwanie od kilku dni, a na nadmorskich dzielnicach ogłoszono alarm przeciwpowodziowy. Wszedł po schodach.        Spojrzał na białe drzwi i po wzięciu kilku głębokich wdechów wszedł do środka. Pomieszczenie to niewiele różniło się od korytarzy. Tutaj jednak stały poukładane na kształt koła krzesła, które w większości były pozajmowane przez różnej rasy Podziemnych.
- Witamy, witamy. - Uśmiechnął się, siedzący na jednym z nich wilkołak. Magnus podszedł w stronę sporej grupy, nie odzywając się ani słowem i z gracją zasiadł na drewnianym stołku.
- Za pięć minut zaczynamy – zagadnął do niego czarnowłosy fearie, siedzący obok. - Jestem Constantine.
   Magnus milczał. Nie miał ochoty nawiązywać z nikim rozmowy. Przerastało go to. Był w Klubie AA i jeszcze miał rozmawiać z tymi wyrzutkami społeczeństwa. Zaraz... Przecież on także do nich należał. Zaledwie kilka kroków dzieliło go od upadku z krawędzi przepaści. Jeżeli natychmiast nie przestanie pić, skończy z butelką whisky, śpiący w tekturowym pudle koło któregoś z nowojorskich śmietników, a co gorsza Alexander Lightwood ostatecznie go porzuci, przyznając tym samym rację swojemu despotycznemu ojcu. Do tego nie mógł dopuścić! Jego życie straciłoby blask i to dosłownie, nie będzie go już stać na brokat, jego świecidełka zostaną wymienione na napoje alkoholowe, a jego seksowny dziewiętnastoletni chłopak na bandę bezdomnych. Nie! Na samą myśl przeszły go ciarki. Musi przemóc się i zrobić to dla siebie, ukochanego Nephilim i tych nie spożytkowanych jeszcze ton brokatu chomikowanych skrzętnie w jego mieszkaniu.
    Kątem oka spojrzał na Constantina, którego twarz przybrała obrażony wyraz.
- Spotkanie czas zacząć – powiedział nagle prowadzący zajęcia wilkołak. - Widzę tu kilka znajomych twarzy, zaraz... Nie wie może ktoś, gdzie się podział Gabriel? Nie widziałem go od jakiś trzech tygodni.
- Odleciał – poinformował go, siedzący naprzeciwko złotowłosy wampir. - Przechodził niedaleko sali wytrzeźwień i nie wytrzymał. Wyssał trochę krwi jednemu z tamtejszych ludzi, a teraz bawi się gdzieś na Jamajce, pijąc i paląc zioło.
- Mówi się trudno, jakby ktoś go widział, to niech mu powie, że u nas zawsze znajdzie się dla niego miejsce – wypowiedział z nutą zawodu w głosie. - Wracając, witam was na kolejnym spotkaniu Klubu AA. Nazywam się Ireneus Green i jestem tu, aby wam pomóc. Może zacznijmy od przedstawienia nowych członków. - Skinął głową na, siedzącego za spuszczoną głową, czarnowłosego czarownika.
- Magnus – powiedział spokojnym głosem.
- Czeeeeeść, Magnus – odrzekli chórem wszyscy członkowie klubu. Boże, za jakie grzechy?
- Moje problemy z trunkami zaczęły się po rozstaniu z chłopakiem – mówił. - Na początku piłem kilka kieliszków tygodniowo, ale z każdym dniem ich przybywało. Punkt kulminacyjny osiągnąłem, kiedy opiłem się do nieprzytomności i przeniosłem do jego domu.      Właściwie to nie pamiętam nic z tej wizyty, ale rano obudziłem się z niezłym kacem. Codziennie czuję się, jakby niewidzialna siła skłaniała mnie do picia, może z żalu, może z tęsknoty.. Tak jakby jakaś blada brunetka  dosłownie wsadzała mi alkohol w ręce, jednocześnie czując obok szept brązowookiej blondynki Nie rób tego! Pomyśl o Alecu! A ty jak, jeszcze raz spróbujesz go upić, to będziesz musiała poszukać nowej bety!
- Dziękujemy ci za szczerość – rzekł nieco skołowany Ireneus. - Czy może ktoś chciałby się z nami podzielić jakimiś sukcesami odniesionymi w tym tygodniu?
- Ja mogę – odezwał się, siedzący koło niego Constantine. - Ostatnio kumpel zaproponował mi wspólne wyjście na piwo, ale ja... - Jednak Magnus nie słuchał. Stale wpatrywał się w jeden punkt na podłodze i nie zamierzał oderwać od niego wzroku do końca spotkania. Czy mu ulżyło? Zdecydowanie. Chyba powinien częściej zacząć słuchać głosu blondwłosego głosu rozsądku.
- Przemów do mnie! - pomyślał. - Co powinienem teraz zrobić?
- W sumie mógłbyś zaprosić Aleca, moglibyście miło spędzić czas razem. Na przykład w sypialni…- podpowiedział mu wewnętrzny głos, którego zaczął określać jako Lelo
- Ty chory pojebie! Ty erotomanie! - właśnie postawił pierwszy krok na drodze wyjścia z alkoholizmu, a ty chcesz zrobić z niego nimfomana?! – drugi głos należący do brunetki imieniem Coco zaczął wydzierać się na blondynkę w związku, z czym Magnus postanowił zejść myślami na ziemię 

♥♥♥ 

   Trzy dni wcześniej...
  Alec wędrował przez zachmurzoną metropolię zwaną Nowym Jorkiem. Czuł wszechogarniające jego ciało, jak i duszę podekscytowanie. Zaledwie kilka przecznic dzieliło go od spotkania z Magnusem. Spojrzał na przykryte ciemną warstwą niebo. A gdyby tak kiedyś pocałował czarownika w deszczu? Byłaby to zaraz po wspólnym oglądaniu I Love You Phillip Morris,  najromantyczniejsza chwila w jego życiu. Nabrał w powietrza w płuca i wbrew sobie uśmiechnął się.
- Magnusie Bane, szykuj się na spacer! - mruknął pod nosem i wszedł do budynku, w którym mieszkał czarownik.
   Wspiął się po schodach, a następnie przekroczył próg apartamentu, który każdego dnia zmieniał swój wystój, niczym kameleon. Wystrój tym razem prezentował klimat lat 70 z elementami mody hippisowskiej. Ściany miały odcień seledynowy, a lampy-lawy rzucały na nie różnobarwne cienie.
 Poczuwszy charakterystyczny, ostry zapach alkoholu, oniemiał. Czyżby czarownik niczego się nie nauczył po ostatnim ekscesie?
- Cholera. Doigrałeś się, Bane! – wymamrotał sam do siebie.
 Pognał do salonu, lecz szybko tego pożałował. Stojący pośrodku szklany stół przystrojony był butelkami po whisky. Obok niego leżał nieprzytomny czarownik, a Prezes Miau chwiejnym krokiem zataczał się po salonie.
- Upiłeś kota?! - wykrzyczał zdenerwowany Nephilim.
Czarownik powoli otworzył oczy.
- Kawy... - wyjęczał, przytulając zdjęcie z Aleciem przebranym w strój króliczka playboya.
   Nadal nie był w stanie rozgryźć, jak udało mu się zmusić go do pozowania w tym idiotycznym stroju. Chociaż.. Chłopak pomasował się po skroniach. Wolałby jednak naprawdę nie wiedzieć.  Powrócił jednak myślami do obrazu nędzy i rozpaczy roztoczonego przed nim. Okłamał ojca, wymknął się z domu, a Magnus leży tu pijany?! Czy ta cholerna wróżka wie, jak alkohol wpływa na potencję?! Nephilim w przeciwieństwie do Dzieci Lilith nie żyją wiecznie, wliczając w to ich starzejące się stopniowo organy.
- Zwariowałeś?! - zagrzmiał ponownie głosem przepełnionym bezsilnością.
- Kawy...wody…kuźwa, kefiru! - wydusił z siebie po raz kolejny bliski płaczu Azjata. - Ja... Ja ich potrzebuję...moje życie! Od tego zależy moje życie!!! Moja głowa!
- Nie będzie żadnej kawy! - żachnął się Alec. - Teraz wstaniesz i wytłumaczysz mi, o co tu, do jasnej cholery, chodzi!
   Czarownik wolno dźwignął się na nogi. Jego podbródek pokryty był lekkim zarostem, a oczy podkrążone i sine, jakby nie spał, przez, co najmniej, kilka nocy. Nieobecne spojrzenie i niemrawe ruchy z kolei stanowiły książkowy wręcz wzór kaca.
-  Alexandrze, błagam... Zrobię wszystko, tylko daj mi KOFEINY! Albo wody. Pragnę! Ja pragnę!!! - Złapał chłopaka za ramiona i mocno nim potrząsnął.
   Alec popatrzył na ukochanego z nieukrywanym politowaniem połączonym z dezaprobatą. Kiedy do tego doszło? Jak to się stało? Magnus miał ewidentne problemy z napojami wyskokowymi... Kawą zresztą też. W wyobraźni zobaczył minę swojego ojca, mówiącą: Trzeba było mnie posłuchać. Skrzyżował ręce na piersi. Nie mógł na to pozwolić! Przecież istnieją specjalne ośrodki dla uzależnionych od używek osób. Ponadto, choć ojciec nie był świadkiem tej sceny, musiał udowodnić mu, że to wyłącznie Magnus jest odpowiednią dla niego osobą, a w każdym razie musiał udowodnić to samemu sobie.
-  Co ty wyprawiasz? - zapytał beznamiętnym głosem i spojrzał na czarownika zimnym niczym lód wzrokiem.
-  Ja? Ja tylko korzystam z życia – powiedział. - Trzeba szaleć, póki jest się młodym.
- Magnusie... JESTEŚ NIEŚMIERTELNY! Nigdy się nie zestarzejesz! W przeciwieństwie do mnie…
- Tu nie chodzi o ciało, ale o duszę! Niedługo ci się znudzę i ode mnie odejdziesz! - wykrzyczał płaczliwym tonem czarownik.
- Nieprawda! Jeśli kiedykolwiek z tobą zerwę, to tylko, dlatego, że przesadzasz z alkoholem! Prędzej umrę, a ty znajdziesz sobie kolejnego! - zagrzmiał Nephilim.
- Przecież wypiłem tylko jeden kieliszek! Kocham tylko ciebie! Zawsze!
   Magnus zrobił krok w stronę młodszego mężczyzny, jednak ten odsunął się od niego i rozglądnął dookoła, zatrzymując uwagę na pustych butelkach po whisky.
- Tylko jeden kieliszek. Naprawdę masz mnie za aż takiego ignoranta? Nie dość, że podważasz moje zdolności matematyczne, to uważasz, że nie wiem, że whisky pije się w szklankach!!! - Ton Aleca wyrażał nieznaną mu dotąd kpinę. - Ty sobie jaja robisz? Cuchniesz jak gorzelnia!
- Ale dalej jestem seksowny – powiedział uwodzicielsko Magnus, zataczając się w tył
Nephilim prychnął pod nosem, jednakże nie mógł nie zgodzić się ze słowami czarownika. Działał na niego niczym Marliyn Monroe na heteroseksualnych mężczyzn, nawet zalany w trupa. Zaraz… co?! Podniecał go, nawet będąc w tak opłakanym stanie? Chyba długotrwały brak kontaktów seksualnych do reszty stępił u niego zdolność logicznego myślenia, karcił się w myślach Alec.
   Cisza rozbrzmiewająca w apartamencie tylko potęgowała napięcie między nimi. Pragnął zerwać z niego tę różową hipisowską koszulę i dotknąć jego umięśnionej klatki piersiowej... Nie! Nie! Nie! Przecież miał go zrugać, a nie uprawiać z nim seks!  Znów zbeształ samego siebie za te niemoralne myśli w tak poważnej sytuacji. Przecież Magnus był pijany. To by było nieetyczne. Ale jakże podniecające! Ta nuta dekadencji! STOP!
-  Magnusie... - zaczął srogo, starając się opanować kłębiące się w jego głowie niemoralne myśli.
-  Tak, pomidorku czerwony? – zapytał zadziornie czarownik, jak gdyby przejrzał niebieskookiego
- Dopóki nie wyleczysz swojego uzależnienia, nie mamy, o czym gadać. - Postawił ultimatum, odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę drzwi. Och, bogowie. Jak on sam da radę wytrzymać w tym postanowieniu.
- Zrywasz ze mną? - wydusił czarownik, jednak w odpowiedzi otrzymał jedynie trzask zamykanych drzwi. Usiadł na sofie i ukrył twarz w dłoniach. 

♥♥♥ 

   - Możesz w to uwierzyć?! - zapytał oburzony Alec. - Wytłumacz mi, jak on mógł być tak bezmyślny?! Nigdy nie widziałem go w gorszym stanie!
Magnus może i zachował się lekkomyślnie, ale nic nigdy nie pozbawiłoby go emanującego z ciała seksapilu. Kochał każdy najmniejszy aspekt jego ciała. Przygryzł wargę. Czarownik wzbudzał w nim nie małe podniecenie. Każda chwila bez niego była dla Nephilim chwilą straconą. Nie potrafił przestać myśleć o czarowniku, jego magicznych zdolnościach, którymi doprowadzał Nocnego Łowcę do ekstazy.
   Na widok rozmarzonego przyjaciela, Jace uniósł prawą brew do góry, a jego czoło zmarszczyło się pod wpływem wykonanego ruchu.
- Mam rozumieć, że podnieca cię jego alkoholizm? - zapytał, kątem oka spoglądając na parabatai ukrytego pod jeszcze głębszą maską rozmarzenia. Alkoholik i nimfoman.. mieszanka wybuchowa. Widać było gołym okiem, że nie tylko czarownik potrzebuje terapii
- C-co?
- Błagam, nie przy mnie. Chore fantazje erotyczne, dotyczące Magnusa Bane w amoku alkoholowym, pozostawiaj w domu.
- Ale... Ja nie... - wyjąkał speszony Alec. Jego blade policzki przybrały iście czerwony kolor. Skąd Jace wiedział? Czyżby aż tak było to po nim widać? A może zgadywał? Gdyby jego parabatai, choć raz zobaczył Magnusa bez koszulki i innych zbędnych ubrań, też miałby tak brudne myśli! Nic nie mógł poradzić na fakt, iż ta brokatowa wróżka ma aż nielegalnie atrakcyjne ciało... Magnus Bane powinien zostać ukarany za bycie zbyt seksownym. Aresztowany, przesłuchany, zakuty w kajdanki a potem… Ach! Na samą myśl Alecowi przyspieszyło serce
- Może w końcu powiesz mi, co ta brzoza robi na środku twojego pokoju – odparł czarnowłosy, próbując zmienić temat oraz opanować niestosowne myśli kłębiące się w jego głowie
- Podnieca mnie – powiedział Jace z wypisaną na twarzy powagą.
   Alec wytrzeszczył oczy.
- Co robi? - Zamrugał kilka razy, niedowierzając temu, co przed chwilą usłyszał.
- Podnieca mnie – powtórzył jasnowłosy Nephilim. - Nie spoglądaj na mnie takim wzrokiem! Raz w dziuple to nie dendro! A za trzecim razem się kasuje! - Roześmiał się. - Żartuję! - powiedział, widząc przerażoną twarz przyjaciela. - Będzie stała koło czekoladowej fontanny na weselu.
- Mhmm... Stresujesz się? - zapytał znienacka Alec. Jego niebieskie oczy wpatrywały się w przyjaciela z ciekawością.
- Czym? Tym, że będę główną atrakcją dnia? Nic nowego – powiedział Jace, wzruszając jakby od niechcenia ramionami. - Nie mam się, czym stresować, jestem seksowny, przystojny i charyzmatyczny – dodał, widząc powątpiewającą minę parabatai.
- Są dni, kiedy mam ochotę cię zakneblować. - Alec westchnął i spojrzał w biały, niczym arktyczny śnieg, sufit. Ale Magnusa chętniej bym zakneblował, pomyślał dziewiętnastolatek
- Już ci mówiłem, swoje fetysze zostaw dla siebie – odparł z nieukrywaną nonszalancją młodszy chłopak. - Ja wiem, że od wariactw Roberta twoje życie seksualne osiągnęło tak głębokie dno, że nawet czarna dziura nie może go pomieścić, ale proszę cię... Ja mam dziewczynę. I to nie byle, jaką. Żebyś wiedział, jaka z niej potrafi być ruda lisica!
- Wydawało mi się, że chciałeś mnie pocieszyć – przypomniał mu Alec, widząc wpatrującego się w ścianę przyjaciela i wyobrażając niestworzone rzeczy na temat swojej ukochanej. Poza tym dziwne fetysze są rodzinne u Lightwoodów, co najmniej od XIX wieku.. – Co? Skąd niby wiem takie rzeczy? pomyślał, po czym usłyszał cichy chichot w swojej głowie. Czy ja do reszty oszalałem?
- Co...? Ach... Tak... Na czym to my...? - Podrapał się po głowie. - Jest wiele innych facetów. Jeśli Magnus nie pójdzie na odwyk, znajdziesz sobie kogoś lepszego, doroślejszego i...
- Ale ja go kocham! - przerwał mu. - Nie mógłbym bez niego żyć, a tym bardziej być, z kim innym! Prędzej uschnę jak roślina bez wody, niż przestanę coś do niego czuć! Poza tym ciężko znaleźć kogoś doroślejszego niż ponad trzystulatek.
   Była to najszczersza prawda. Magnus miał wiele wad, ale Alec kochał go pomimo nich, a na myśl o spotkaniu z nim jego serce wydawało się być rozżarzonym węglem, dającym o sobie znać i próbującym uciec z jego klatki piersiowej. Bo miłość to nie tylko gorejące uczucie, dający o sobie znać, ale także ta przyjemna tęsknota i troska o drugą osobę oraz odpowiedzialność za nią. Czarownik właśnie był dla niego takim kimś. Kimś, dla kogo mógłby poświęcić wszystko. Dlaczego więc tego nie zrobi? Nie porzuci dla niego ojca i obowiązku? Czuł się fatalnie. To przez niego Magnus popadł w alkoholizm i tyle wycierpiał. Musiał mu to jakoś wynagrodzić i chyba wpadł właśnie na doskonały pomysł. Tylko jak samemu związać się czerwoną wstążką, a potem dostarczyć?
- Spokojnie, tylko żartowałem. Ale masz świadomość, że on potrzebuje pomocy?- powiedział spokojnie Jace,
- Sam tego nie dokona – wyszeptał. - Muszę mu w tym pomóc i okazać wsparcie.
   Eureka! Dlaczego nie wpadł na ten zwykły ludzki odruch kilka godzin wcześniej? Był marnym człowiekiem i Nocnym Łowcą. Zerwał się z sofy, stojącej w mało przytulnym pokoju przyjaciela i pobiegł do drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytał Jace, równocześnie oglądając album z roznegliżowanymi zdjęciami Clary.
- Do Magnusa.
- Jak chcesz... Ale kiedy będziesz krzątał się po jego kuchni w niebieskiej halce z podbitym okiem, nie przychodź z płaczem. Od tego się zaczyna – ostrzegł go.
- Bez obaw – mruknął Alec i wyszedł z ubogo przystrojonego pomieszczenia najszybciej jak to możliwe. Lubił Jace'a, ale potrafił być on bardzo irytujący.
   On miałby chodzić z podbitym okiem? Niedorzeczne. Prędzej to Magnus będzie chodził z pogryzioną szyją, podrapanymi plecami i wieloma innymi budzącymi wyobraźnię śladami. Jak lepiej odciągnąć myśli od alkoholu niż znajdując wymagające, kreatywne zajęcie? - mówił mu wewnętrzny głos, na co drugi powiedział: Poddaję się. I tak nie będzie z tego dzieci. Ale kwas foliowy zawsze można łykać! 

♥♥♥ 

   Magnus Bane mógł sprawić, aby bałagan znikł w mgnieniu oka, ale opcja, którą wybrał, wydawała się bardziej bajkowa i magiczna. Siedział w iście barokowym salonie, sącząc wodę źródlaną z kieliszka po winie i przyglądając się lewitującym w powietrzu przedmiotom. Życie czarownika jest takie proste. Upił łyka. No dobra... Tylko w niektórych aspektach. Niczym jednak zaczął użalać się nad własnym życiem, rozległo się pukanie do drzwi. Pstryknął palcami, a chwilę później apartament zalśnił czystością. Uśmiechnąwszy się leniwie, poszedł otworzyć.
- Hej, hej, hej przyjacielu! - zawołał Constantine. - Poznaj Vivan... - Platynowa blondynka uśmiechnęła się ku niemu promiennie. - Anthony... - Niebieskooki szatyn skinął mu głową na powitanie. - Ignacio... - Stojący przed nim latynos, miał ciemnobrązowe, kręcone włosy, a jego lewy policzek przecinała blizna. - I Jo... - Zielonooka wampirzyca uścisnęła mu dłoń. - No to, co, zaczynamy imprezę?!
   Nie czekając na specjalne zaproszenie, weszli do środka.
- Przyniosłam sok wiśniowy w butelkach po winie! - zawołała Vivan. - Kto chce?
   „Czy można spędzić wieczór z większymi idiotami niż oni?” - zapytał w myślach Magnus.-„ Jaki debil wlewa zwykły napój do butelki po tym alkoholowym?! Zaraz... Kieliszki się nie liczą! Z drugiej strony ciekawy zabieg psychologiczny. Oszukiwanie samego siebie… to może nawet zadziałać”
- Nie, dzięki – powiedziała Jo. - Wzięłam ze sobą zniewalająco smaczną AB Rh-. Jest rzadka i trudno ją zdobyć, ale warto. - Powiedziawszy to, upiła łyka szmaragdowej cieczy z pełnego woreczka.
- No to na bogato – mruknął Magnus pod nosem, biorąc łyk soku.
  W co on się wpakował? Czy to jakiś okropny żart? Gdzie są kamery? Ujawnijcie się, błagam! Niech to się skończy! Nie wytrzymam tu kilku minut, a co dopiero kilku godzin!
- Ej ja też coś mam! - krzyknął, stojący nieopodal Anthony. - Oranżada w butelce whisky. - Uśmiechnął się psotnie.
- Proponuję prawda, czy wyzwanie. Kto pęknie zdejmuje z siebie jedną rzecz – odezwał się Constantine.
   Magnus po raz pierwszy uśmiechnął się promiennie. Przynajmniej on będzie miał z tego jakąś przyjemność. Ale co by Alec powiedział na taki eksces? Machnął ręką. Przecież nikogo nie będzie zdradzał. Nie ma tu nawet ani jednego geja, co prawda są dziewczyny, ale te też nie spodobały mu się zanadto. Lubił kobiety, to prawda, lecz Jo i Vivan nie były w jego guście.
   W myślach krążył mu obraz nagiego, niebieskookiego Nephilim o kruczoczarnych włosach spiętego kajdankami... Westchnął. Nim to się stanie, czeka go jeszcze długa droga do pokonania uzależnienia, a ta impreza to jeden z kroków, które musi postawić, aby dotrzeć do celu. Jeden z wielu kroków...
- Dla mnie bomba – powiedział. Może, jeśli zwycięży samego siebie i spróbuje się dobrze bawić, jego marzenia o gorącym seksie z Aleciem szybciej dojdą do skutku...
Constantine uśmiechnął się nieco.
- Czyli zaczynamy – powiedział. - Może niech pierwszy butelką zakręci Magnus.
   Podał mu flaszkę, wcześniej opróżnioną z soku wiśniowego. Czarownik zakręcił. Constantine. Jo. Anthony. Vivan. Ignacio. On sam. Constantine. Jo. Anthony. Butelka zatrzymała się, a niebieskooki szatyn wytrzeszczył oczy. Wcale nie chciał być pierwszy. Słyszał o słynnym Magnusie Bane, a po opiniach wyrażanych na jego temat, obawiał się pytania.
- Pytanie, czy wyzwanie? - zapytał czarownik ze zwycięskim grymasem na twarzy.
- Wyzwanie – odpowiedział Anthony. Co on najgłupszego zrobił? Mógł wziąć pytanie. Nie miał pojęcia, że  stoi w oko w oko z napalonym  biseksualistą. Nie jest dobrze.
 ♥♥♥
   Alexander Lightwood stał przed mosiężnymi drzwiami, prowadzącymi do apartamentu czarownika. Od dawna nie patrzył na jego umięśnioną klatkę piersiową. Jakiż on był seksowny! A te jego kocie, zielono-żółte oczy, wpatrujące się, kiedy Alec... Nie! Przyszedł go nawracać na abstynencką drogę, a nie zrobi tego będąc tak napalonym! Musi myśleć logicznie. Chociaż, można też wykorzystać obie rzeczy i „ukarać” czarownika. Perfekcyjnie.. Nie! Myśl o Magnusie!
-Moje życie seksualne rzeczywiście osiągnęło dno – pomyślał, przypomniawszy sobie uprzednio słowa Jace’a.
   Ale cóż on poradzi... Jego azjatycki kociak był naprawdę seksowny, a w łóżku z domowego kotka zamieniał w panterę grasującą po dżungli rozpusty.
- Opanuj się, Alec – mruknął sam do siebie. Nie mógł dać się emocjom. To była jedyna okazja na uświadomienie Magnusowi, że on, przykładny brat, syn i Nephilim, także ponosi winę za alkoholizm czarownika. Położył rękę na klamce i nacisnął. Wraz z otworzeniem drzwi do jego uszu dotarły śmiechy i rozmowy. Zaraz... Oby to nie było to, czego się obawiał. Szybkim krokiem poszedł w stronę salonu. Zacisnął pięści, wbijając sobie paznokcie w dłoń. Magnus oszalał. To koniec! Ewidentny koniec! Miał się zmienić! Zamiast zmiany, natomiast chłopak zobaczył puste butelki po winie i whisky oraz pół nagiego Magnusa kręcącego butelką. Dookoła niego siedzieli Przyziemni. Niektórzy ubrani, a inni pozbawieni ubrań. Tego już za wiele. Zakaszlał, lecz niestety grająca muzyka go zagłuszyła. Zrobił to głośniej, a wtedy wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę. Muzyka ucichła.
- Mam nadzieję, że świetnie się bawicie – powiedział Nephilim, po czym odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę wyjścia.
   Teraz nie wzbraniał się przed rzuceniem na ukochanego. Jego serce i mózg ogarnęła jedynie wściekłość. Obraz, który zobaczył w domu czarownika jednoznacznie wskazywał, że nie zamierza on zmienić trybu życia a co gorsza najprawdopodobniej również do reszty oddać się rozpuście… I TO NIE Z NIM!
- Alexandrze! - wykrzyczał Magnus. - Alexandrze, zaczekaj! Alec...
♥♥♥
   Stał nieruchomo, wpatrując się w miejsce, w którym przed chwilą widział Aleca. Czy... Czy to już koniec? To nie mogło się tak skończyć! Szczególnie, że nic nie zrobił! Kochał go, a te tak po prostu chciał go opuścić? Starał się tylko ze względu na tego zorganizowanego w każdym wypadku Nocnego Łowcę, a teraz? Czy będzie miał, dla kogo żyć, skoro zabrakło jego?
-Dlaczego tu stoisz? – usłyszał dwa głosy mówiące jednocześnie, jeden należał do Jo, drugi zaś był głosem Lelo - Biegnij za nim, póki jeszcze możesz! Jakby to powiedział Gandalf „Biegnij głupcze!”
Stał niczym sopel lodu jeszcze kilka sekund, ale kiedy dotarł do niego sens słów koleżanki z Klubu AA, podskoczył i zaczął biec. Czy zdąży go jeszcze złapać? Czy nie jest za późno? Czy Alec go posłucha? Czy mu uwierzy? Wątpliwości targały nim niczym pustym workiem ziemniaków. Zbiegał po schodach, nie czując zmęczenia. Wyszedł na zewnątrz. Wieczorne niebo przybierało szarawą barwę, a w miejscu, gdzie słońce chowało się za horyzontem miało czerwono-pomarańczowo-różowy odcień. Rozglądnął się. W którą stronę pobiec? Nie miał wyjścia, musiał uwierzyć intuicji.
Ruszył w lewo. Ulice Nowego Jorku były wyjątkowo puste. Minęło go zaledwie kilku przechodniów. Biegł, nie tracąc czasu i... Nagle ujrzał aż nazbyt znajomą, umięśnioną sylwetkę. Alec szedł wolnym krokiem z rękami w kieszeniach niczym nowoczesny Achilles, odchodzący z pola walki. Przegranej przez obydwie strony. Magnus zatrzymał się. Co on mu powie? „Cześć, ja wiem, że to dziwnie wyglądało, ale to nie tak jak myślisz”?
- „Ja bym raczej radziła coś w stylu: Kocham tylko ciebie! Spal, zniszcz, zakop wszystko! Zniszcz mnie! A jedyne, co zostanie to moje serce, które bije tylko dla ciebie” – podpowiedziała blondynka
 - „A może jednak dasz spokój i pójdziesz się napić?” – spytała obojętnym głosem brunetka.
- NIE! – odkrzyknęli oboje
   Jednak musiał spróbować. Pognał sprintem w stronę ukochanego.
- Alexandrze! - zawołał, a ten odwrócił się. Jego twarz wyrażająca najpierw zdumienie, później szczęście, następnie ponownie przybierająca maskę obojętności.... Czarne włosy powiewały na wietrze... Był piękny.
- Po co za mną przybiegłeś? - Głos mu drżał.
- Wytłumaczyć...
- Co chcesz tłumaczyć?! Widziałem wszystko na własne oczy! - wykrzyczał nieoczekiwanie Nephilim. Magnus nigdy nie widział go w takiej furii.
- To nie było to, na co wygląda... - wydusił, widząc zbolały grymas na twarzy Aleca. - Przecież ja nawet nie jestem pijany!
   Alec popatrzył na niego ze zdumieniem. Rzeczywiście nie był. Ale...
- W takim razie, co te butelki po alkoholu robiły na blacie twojej kuchni?! - zapytał zmieszany.
- Tak, to były butelki po alkoholu Alexandrze... - powiedział ze spokojem, lecz jego oddech nadal pozostawał przyspieszony po długim biegu. - Lecz zamiast wina i whisky, były tam oranżada i sok wiśniowy. Trik psychologiczny
   Nephilim zamrugał kilka razy. Fakty się zgadzały. Co on najgłupszego zrobił? Prawie stracił chłopaka i miłość swojego życia...
- Przepraszam... - powiedział szeptem, a jego usta znalazły się zaledwie kilka milimetrów od ust czarownika. Czuł jego ciepły, płytki oddech. Z powodu tej bliskości po ciele chłopaka przeszły ciarki. O jakże chciałby przyciągnąć bliżej ukochanego i nigdy więcej już go nie wypuścić
- Kocham cię Alexandrze i jestem gotowy zrobić dla ciebie wszystko – szepnął czarownik, wpatrując się w niebieskie oczy chłopaka. Były tak głębokie, że mógłby w nich utonąć. - Nawet zrezygnować z alkoholu – powiedział, po czym zamknął oczy i złożył na jego wargach długi pocałunek.
Co najdziwniejsze w głowie Magnusa przez sekundę zamiast widoku Alexandra pojawił się dosyć oderwany od rzeczywistości widok: Tańcząca z radości blondynka, której nawet gąszcz kręconych włosów nie był w stanie ukryć płomienia w oczach i ogromnego rumieńca na twarzy oraz jak zawsze blada brunetka z pobłażliwym uśmiechem spoglądająca na towarzyszkę.

 
Coco Deer: Rysowałam to kilka miesięcy temu, więc nieaktualne xD już nie mam okularów i długich włosów 

7 komentarzy:

  1. Świetny blog! Pisz(cie) dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę obiecać, że to fanfiction nie zostanie urwane w połowie :D

      Usuń
  2. To jest zajebiste! I ten kwas foliowy! ;D błagam nie przesawajcie pisac! Ploooooose ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisać będziemy na pewno, ale kiedy jest pytaniem xD Do pomysłu z kwasem foliowym natchnęła nas nauczycielka wdż w gimnazjum XD

      Usuń
  3. Przezabawny tekst :)
    Trochę zgrzytało, jeśli chodzi o poprawność tekstu, mylisz czasy, no i tak interpunkcja ;p Ale to jednak nie przeszkadzał to tak za bardzo, by się nie uśmiechnąć, czytając rozdział:) Magnus alkoholik - przekomiczne, i jaki stanowczy Alec, zrób coś z sobą lub masz szlaban na seks:p Zapachniał tutaj czarną komedią xD

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak mówiłam tekst pisany rok temu, kiedy byłam jeszcze podlotkiem xD mimo wszystko postanowiłyśmy go dodać. Cieszę się, że się podoba :D

      Usuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, na początku trochę się pogubiłam, bo jak dla mnie to za duży przeskok był, ale wszystko sie wyjaśniło, Magnus w klubie ach cudownie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń


Skomentuj - to nic nie kosztuje, a może nas bardzo zmotywować do działania.

Lydia Land of Grafic, arts by taratjah