czwartek, 20 sierpnia 2015

La bien qui fait mal - Dobra rzecz, która boli: Prolog

   Witajcie! Jest mi niesamowicie przykro, że nie zdążyłam napisać tego w ustalonym terminie. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten poślizg. Jest to moje pierwsze fanfiction, więc czuję się zobowiązana do tego, żeby było możliwie jak najlepsze. Dziękuję wam, że zechcieliście przeczytać moje wypociny, Coco Deer mojej niesamowitej becie, która od teraz figuruje w moim słowniku obok hasła "Grammar Nazi" za cierpliwość i tęczowe powtórzenia,  oraz wszystkim wyrozumiałym osobom, które nie zechcą mnie zlinczować. Miłego czytania! Lelo. 

   Pierwsze poranne promienie słońca wdarły się przez muślinowe zasłony do ekstrawaganckiej sypialni w jednym z brooklyńskich mieszkań, budząc tym samym śpiącego dwudziestotrzylatka. Mężczyzna usiadł na łóżku, przecierając zaspane oczy. Rozglądając się po pokoju dostrzegł, że zegar wskazywał siódmą rano, co przekonało go do nie budzenia sennej zjawy Wysokiego Czarownika Brooklynu.  
   Magnus Bane w objęciach Morfeusza w ogóle nie przypominał samego siebie; pozbawiony brokatu i wyszukanego stroju, bez idealnej fryzury i mnóstwa fantazyjnych dodatków, za to w fioletowej piżamie z napisem „Kiss the Sleeping Beauty”.  Alec na ten widok uśmiechnął się jeszcze szerzej. Jako jedyna osoba na świecie miał zaszczyt oglądać czarownika w tak niegodnym stanie.
Zachowując się możliwie jak najciszej, co nie było trudne dla Nocnego Łowcy pokrytego runami, udał się w stronę kuchni, która jak całe mieszkanie przez noc zmieniła swój wystrój. Obecnie było to minimalistyczne wnętrze w kolorach bieli i czerni. Motyw kontrastu znajdował się w całym pomieszczeniu, od ścian przez meble i ozdoby. Nephilim poczuł się nieco zmieszany, gdy stwierdził, że sam również wpasowuje się w otoczenie z śnieżnobiałą cerą oraz kruczymi włosami.
   Nadal wpółprzytomnym wzrokiem odnalazł cel swoich poszukiwań - ekspres do kawy. Mógł prowadzić niebezpieczne życie, zabijać demony i stać na straży prawa Podziemnych, ale nie musiało to oznaczać, że odmówi sobie porannej dawki kofeiny.  
*~*~*~*


   Pijąc latte przypomniał sobie, jak pierwszy raz trafił do tego mieszkania, a co za tym idzie swój pierwszy pocałunek z Magnusem. Od tego czasu minęło nieco ponad pięć lat, działo się wiele i niewiele zarazem. Od czasu ostatecznej rozprawy z Jonathanem Morgensternem nie wydarzyło  nic równie emocjonującego, o ile dla kogoś rutynę stanowiło życie Nocnego Łowcy.
Biegło ono spokojnie zwłaszcza teraz, kiedy zaczęli zakładać własne rodziny… no cóż, prawie. Jego parabatai kilka tygodni wcześniej przeżywał drugą rocznicę ślubu z Clarissą Herondale, a od jego zaręczyn, dwudziestych siódmych zaręczyn i pierwszych, na które się zgodził, wkótce minie rok. Jego młodsza siostrzyczka, jak sama twierdzi ostatecznie wróciła do byłego wampira, a obecnego Nephilim - Simona Lewisa. Tak przynajmniej utrzymywała od dwóch tygodni.  
   Dwudzieste siódme zaręczyny… Pamiętał każde z nich. Coraz bardziej wzruszające i romantyczne, coraz bardziej wyszukane, nawet pierścionek zmienił się kilkukrotnie, zupełnie niepotrzebnie. Odmawiał zaręczyn nie z powodu tego, że były zbyt mało przekonujące, czy dlatego iż nie kochał Magnusa. Kochał go najbardziej na świecie i to właśnie było powodem, dla którego nie mógł przyjąć zaręczyn. Nadal nie znosił myśli, że ukochany będzie musiał patrzeć jak on powoli się starzeje i umiera. Bane nadal próbował znaleźć rozwiązanie, jednak na próżno. Od kiedy ostatecznie przyjął oświadczyny traktował każdy dzień jak świętość i przekleństwo jednocześnie. Coraz mniej czasu razem…
   Z pokoju obok zaczęły stopniowo dobiegać dźwięki, jakie mógł wydawać jedynie obudzony zapachem kawy o niemoralnie wczesnej, jak na własny gust porze, czarownik. Alec celowo ignorował każdy z nich, a obecność narzeczonego zdawał się zarejestrować dopiero, gdy ten objąwszy go w pasie oparł czoło na ramieniu Nephilim.
   - Dzień dobry. – wyszeptał Magnus, łaskocząc Aleca w szyję ciepłym oddechem. Po jego kręgosłupie przebiegł dreszcz.
   - Witaj, Magnusie. – powiedział Nocny Łowca wyrywając się z uścisku i odwracając twarzą do Podziemnego.
   Wpółprzymknięte kocie oczy czarownika nie patrzyły jednak na jego twarz, lecz na parujący kubek znajdujący się w dłoni Lightwooda. Alec miał ochotę wybuchnąć śmiechem, ta sama sytuacja powtarzała się każdego ranka. Magnus Bane, Wysoki Czarownik Brooklynu swoimi zielonozłotymi oczami próbował wyżebrać kawę, której na jego szczęście Nephilim zawsze nalewał dwa razy więcej niż tego potrzebował. 

*~*~*~*

   Śniadanie jedli jak zawsze w ciszy. Nie praktykowali również tak mało efektownego gestu jak trzymanie się za ręce w trakcie owej czynności, czy ktoś poza bohaterami tanich komedii romantycznych tak robi? Magnus za to zawsze wgapiał się w Aleca, który udawał, że tego nie widzi. Sam rzucał tylko ukradkowe spojrzenia. Mimo upływu lat nadal pozostawał raczej pasywny w tym związku. Bane i tak angażował się za dwie, lub czasem nawet więcej osób.
   Poranną sielankę przerwał odgłos wibracji telefonu Nocnego Łowcy.  Zaskoczony Lightwood odebrał. Niezapowiedziane połączenie od młodszej siostry nie mógł oznaczać nic dobrego.
   - Izzy..? - zaczął niepewnie Nephilim. 
   - Oczywiście, że ja! Kogo się spodziewałeś kretynie?! Czekaj.. - głos Isabelle brzmiał nerwowo, ale dźwięki walki w tle były jeszcze bardziej niepokojące. - Wiem, że prawdopodobnie przerwałam ci jakąś przesłodzoną poranną scenę, ale jesteś nam tak jakby bardzo potrzebny. W ogóle to dzwonię po raz dziesiąty, co zauważyłbyś zapewne gdybyś nie był zajęty mizdrzeniem się z Magnusem. Wysłałam ci wcześniej SMS-a z adresem, lepiej przyjdź szybko.
  Bane popatrzył na niego unosząc jedną brew w niemym pytaniu.
- Obowiązki Nocnego Łowcy. – powiedział pospiesznie Alec uśmiechając się czarująco
   W zawrotnym tempie, nawet jak na osobę obdarzoną runą szybkości zgarnął wszelkie potrzebne mu rzeczy. Wybiegając z domu, pocałował na odchodne narzeczonego, krzycząc tylko zza drzwi:
- Wrócę!

*~*~*~*

   Alec kilka razy niemalże został potrącony przez samochód, lecz czego się nie robi, aby pomóc młodszej siostrze? Pokonanie całej trasy zajęło mu zaledwie kilka minut, chociaż w normalnych warunkach dotarłby tam najwcześniej wciągu pół godziny. Rozpędzony wbiegł po marmurowych schodach, prawie roztrzaskując się na dębowych drzwiach, własne szczęście dopisało mu, zdążył jednak wyhamować, a potem błyskawicznie wkroczyć do środka.
   Mimo, iż demony miały wyraźną przewagę liczebną nad grupą Nephilim, Alec był pewien, że wygraliby i bez jego pomocy. Gdy wzrokiem dostrzegł Isabelle ta właśnie wykańczała jednego z potworów.
   - Na górze! – krzyknęła, wskazując głową na schody.
   Alexander przeskakując po kilka stopni na raz, trafił wprost do wielkiego, a zarazem niemalże pustego pokoju.  W środku znajdowały się dwie osoby. Nieprzytomny bądź zwyczajnie śpiący wilkołak leżał na łóżku jakby jego dom nie był wcale właśnie atakowany przez demony. Widać było jedynie jego wilczą twarz, ramiona, ręce i  cała reszta spoczywała przykryta kołdrą. Jego twarz pozbawiona była wyrazu, a oczy pozostawały zamknięte.
   - Narkolepsja? – pomyślał pokrótce Alec.
   Drugi z mężczyzn był niskiego wzrostu. Miał sięgające do ramion złote, kręcone włosy. Ubrany był w garnitur pokryty fioletowymi cekinami, a na jego twarzy widniał ostry makijaż jak gdyby napad na dom przeszkodził mu sceniczne przygotowania. Był czarownikiem, choć Alec nie był w stanie dostrzec znamienia po piekielnym rodzicu. Coś sprawiało, że blondyn ledwo trzymał się na nogach, mimo, że powinien sam dać radę wszystkim stworzeniom, które wdarły się do pokoju.
   Były to dwa wielkie jaszczury. Miały żółte ślepia i szarą skórę, przypominającą pancerz krokodyla. Zaraz po wkroczeniu Nocnego Łowcy odwróciły się od ledwo żywego czarownika i skupiły uwagę na Alecu. Zabicie ich obu nie sprawiło mu żadnego problemu.  Skoczywszy w ich stronę wbił jednocześnie dwa serafickie noże w karki obu potworów, te zaś rozpadły się w mieniący się pył, który zniknął w chwilę później.  Dla doświadczonego zabójcy demonów to było aż za łatwe.
   Nephilim usłyszał jak czarownik osuwa się na ziemie, siadając w dziwnej pozie, przypominającą marionetkę zerwaną ze sznura. Gdy podszedł bliżej by sprawdzić stan i ewentualnie pomóc Podziemnemu zobaczył jak beznadziejnie wygląda blondyn.
Oddychał ciężko, świszcząc przy każdym wdechu. Mimo makijażu jego skóra wyglądała chorobliwie blado, a źrenice były nienaturalnie rozszerzone. Ręce opadły na ziemię, natomiast głowa zwisała bezwładnie.
   - Wszystko w porządku? – zapytał z niepokojem Alec. Czarownik wyglądał jakby miał zemdleć lub nawet umrzeć w tej samej chwili.
   - Tak… tak sądzę. Powiedz mi tylko czy on... - odpowiedział zachrypniętym głosem, wskazując oczami na wilkołaka - czy on nadal śpi?
   Lightwood pokiwał głową. Blondyn wziął jeszcze dwa nerwowe oddechy, po czym uspokoił się zupełnie. Wyglądał przez sekundę jak prawdziwa porzucona marionetka, bez życia. Potem o własnych siłach wstał i ukłonił się w pas Nocnemu Łowcy.
   - Alois Huxley, czy też Lord Alois Huxley. Do usług. Jestem pana dłużnikiem, panie..?
   - Alec Lightwood, nie ma, za co. Naprawdę. – odparł zmieszany gestem i nagłą pewnością bijącą od czarownika. Przez tą sekundę Nephilim sądził, że Podziemny naprawdę umarł, porzucając go z narkoleptykiem.
   - Dla pana, może i znaczyć to niewiele, ale uratował pan życie moje i mojego, cóż śpiącego przyjaciela… Pozwólmy mu pozostać w tym cudownym stanie jeszcze przez chwilę. Proszę. – blondyn uśmiechając się szeroko wskazał na drzwi
   Po wyjściu z pokoju poprowadził nadal zmieszanego Aleca schodami do salonu, gdzie jego przyjaciele siedzieli w oczekiwaniu.  Najwidoczniej zdążyli uporać się ze wszystkimi demonami. Widząc, wchodzących wszyscy powstali, a Clary z Isabelle wysłały porozumiewawcze spojrzenie uśmiechając się szeroko.
   - Mesdames et Messieurs, jestem…
   - Alois Huxley! – krzyknęła Izzy przerywając wypowiedź czarownika
   - Najlepszym na świecie iluzjonistą, performerem i ikoną mody! – dodała równie podnieconym głosem, co jego młodsza siostra Clary.
   Alec po raz kolejny zlustrował wzrokiem czarownika. Nie bał się przyznać przed samym sobą, że nigdy wcześniej nie słyszał jego nazwiska. Nigdy nie był fanem żadnej z wymienionych rzeczy, ku niezadowoleniu Magnusa, zwłaszcza, jeśli chodzi o modę. Spojrzał na Jace’a i Simona. Ich miny również mówiły, że nie mają pojęcia, kim jest „Alois Huxley”.
   - Zawsze miło mi jest spotkać moich fanów - mówił czarującym głosem, uśmiechając się szeroko. Od trupa do gwiazdora w trzy minuty. Alec był pewien, iż gdyby czarownik napisał kiedykolwiek taki poradnik bardzo szybko stałby się bestsellerem. Sam pewnie również nabyłby jeden egzemplarz, bo tak błyskawiczna zmiana robiła wrażenie, nawet na najstarszym z Lightwoodów. A należy pamiętać, że gdy twoim narzeczonym jest Magnus Bane, mało rzeczy jest w stanie cię zdziwić. - Nie przyszedłem tu jednak, jako gwiazda. Chciałem uniżenie podziękować wam, za uratowanie życia mnie i mojemu przyjacielowi, który z powodu swojej choroby nie może przekazać wam tych słów osobiście. Czy jest cokolwiek, co mógłbym dla was zrobić, bądź istnieje rzecz, którą pragnęlibyście otrzymać w podzięce?
   - Sportowe auto! – krzyknęli naraz Simon z Jacem, za co zostali zlustrowani morderczym wzrokiem przez swoje kobiety.
Alois uśmiechnął się do siebie nieznacznie, po czym zwrócił się w stronę Aleca
   - A może jest coś, czego ty byś pragnął Alexandrze Gideonie Lighwoodzie, mój wybawco? – jego głos brzmiał niepokojąco spokojnie, zwłaszcza, że nie wiadomo jak poznał pełne imię chłopaka.
Nephilim poczuł się zagrożony. Był znany w świecie Podziemnych, to fakt, ale nie sądził, żeby czarownik znał jego pełne imię. Poza tym spojrzenie, które posłał mu Huxley zdawało się prześwietlać jego duszę na wylot. Czuł się nagi i bezbronny. Nawet Magnus z całą swoją barwną osobowością przy pierwszym spotkaniu nie doprowadził go do takiej konfuzji.
Podziemny sięgną do kieszeni marynarki i podał mu wyciągniętą z niej wizytówkę.
   - Przyjdź na pokaz w następny piątek. Możesz zabrać swoich przyjaciół i narzeczonego. Liczę, że wtedy poznam odpowiedź na moje pytanie. – Alec wiedział już, że Huxley jest potencjalnie niebezpieczny, że powinien jak najszybciej pozbyć się wizytówki i zapomnieć o całym spotkaniu. Ale przejmujący głos Lorda Aloisa skrywał zbyt wiele tajemnic...

22 komentarze:

  1. Uuu... Zapowiada się ciekawie.
    Masz bardzo fajny styl pisania. Do tego rozbawiłaś mnie i poprawiłaś humor. Oby tak dalej ;)
    Buziaki,
    Ann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje uniżenie. Nawet nie wiesz, jak bardzo ty poprawiłaś mój humor. Jak tylko zobaczyłam, że ktoś skomentował dostałam zawału "No widzisz! Po coś to pisała? Już hejty lecą!" A tu takie zaskoczenie. Postaram się żeby każdy rozdział był lepszy od poprzedniego. Dziękuje jeszcze raz :D

      Usuń
  2. Cóż... Nie powiem, że jest źle, bo źle nie jest ;) Jest całkiem dobrze, jeśli mam być szczera. A nie lubię chwalić innych xD

    No, ale żeby nie było za słodko, teraz kilka słów obiektywnej krytyki ;) W chyba dwóch miejscach brakowało mi przecinka. No, ale kto nie popełnia takich błędów? Ja na pewno gubię je ciągle xD

    Zabolał nie tylko jeden fragment:
    - Sportowe auto! – krzyknęli naraz Simon z Jacem, za co zostali zlustrowani morderczym wzrokiem przez swoje kobiety.

    Konkretnie ten Jace mi tam nie pasuje, nie jego charakterek ;) Ale nie zrażaj się, o nie! Przynajmniej nie jesteś takim tchórzem jak ja i publikujesz swe całkiem przyzwoite dzieła... xD

    Pozdrawiam, życzę weny i obiecuję, że jeszcze zajrzę.

    Nikelaine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam miało być, że zabolał MNIE tylko jeden fragment xD (wszystkie moje literówki są takie... ech...)

      Nikelaine

      Usuń
    2. Dziękuję. Nawet bardzo. :D Przecinki to moja pięta Achillesa, o czym najlepiej wie moja cudowna beta. Wiem, że Jace stwierdziłby raczej coś w stylu "Chciałbym być bardziej niesamowity, ale to niemożliwe, jestem zbyt boski" ale nie bardzo wiedziałam jak to wprowadzić. Zapraszam na kolejne rozdziały i jeszcze raz dziękuję ^^

      Usuń
  3. Przeczytałam prolog i jestem ciekawa jak to rozwiniesz :). Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, postaram się wzbudzać coraz większą ciekawość z każdym rozdziałem :)

      Usuń
  4. Suuuuper ;) czekam na więcej a błędami się nie przejmuj każdy je popełnia. Czekam na Next -->

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Postaram się popełniać ich jak najmniej to możliwe :)

      Usuń
  5. Mam lekkie wrażenie chaosu, niektóre rzeczy musiałam przeczytać więcej niż raz, żeby wszystko zrozumieć. Ale może to efekt przemęczenia. Zauważyłam trochę błędów interpunkcyjnych, ale nie jest źle.
    I co najważniejsze - już wiem, skąd Magnus i Alec w pierwszym poście.
    Pozdrawiam,
    Lena
    milosc-dopadnie-cie-i-tak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to moje pierwsze w życiu fanfiction więc na pewno ma dużo niedociągnięć, postaram się popracować nad stylem. Dziękuję i również pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Ta piżama jest taka słodka ^-^ a oświadczyny to już wgl *------* może napiszesz do tego kiedyś prequel i tam je wszystkie przedstawisz? :D Albo chociaż miniaturkę :3
    "Bane i tak angażował się za dwie, lub czasem nawet więcej osób." właśnie wyobraziłam sobie trójkącik z podwójnym udziałem Magnusa ;3
    Wtedy, kiedy Alec powiedział "Wrócę" równocześnie krew mi zmarzła w żyłach, bo to zabrzmiało trochę jakby właśnie miał n i e wrócić i rozpłynęłam się nad tym, jakie to nie jest słodkie i urocze. A potem te demony i już byłam prawie pewna, że coś zrobisz mojemu Alecowi...
    Chyba nie lubię tego eee Lorda, bo imienia nie pamiętam xd mam nadzieję, że Magnus też go nie lubi XD
    Macie fajny szablon i te obrazki w kółkach, jak się najeżdża myszką, to to fajnie wygląda jak się zmienia na kwadrat xd co prawda denerwuje mnie tyle białego, bo wolę ciemne kolory, ale jest śliczny. I jeszcze takie pytanie, czy ten arcik z Drarry przy spisie treści może mi dawać nadzieję na to, że coś się o nich pojawi? *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, właśnie chodziło mi o takie dramatyczne napięcie z tym "Wrócę" i widzę, że jednak mi się udało :D Powiedziałabym coś o Aloisie ale nie będę robić spojlerów :P Co do Drarry to zawsze ^^ <3 Jak nie ja to Coco, ale dopiero rozkręcamy bloga więc na Drarry trzeba jeszcze poczekać. Prequel... może kiedyś przy jakieś okazji :) Dzięki jeszcze raz ;)

      Usuń
  7. To serio twój pierwszy tekst? Ty będziesz kiedyś kosem, mówię ci...
    Niestety nie mam weny na kom. Podobał mi się twój opis zwykłych czynności. I to uzależnienienie od kawy... Skąd ja to znam. :")
    Nie za bardzo skojarzyłam co pierdoli ten gościu, ale ok... Alois kojarzy mi się tylko z takim anime, Kuroshitsuji, i mam przed oczami pojebanego blond dzieciaka... Xd Nie wnikaj w moją logikę, pls. C:
    Skąd on zna imiona a Aleca?! I dlaczego mam wrażenie, że chce go zgwałcić?! Wybacz, nie myślę o 1 w nocy... ._.
    No, to tyle. Jest supi. Nie zajmuje więcej czasu
    Kisame Omori

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej ktoś w końcu skojarzył imię ^^ Tak, Alois jest od Aloisa Trancy. Dziękuję Ci strasznie. Co do tego gwałtu to uspokoję Cię, nie chce ;) Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Haha, nie byłam pewna czy ogl Kurosza... xD
      Sorka za dziwny kom, było zbyt późno, no...
      PS: Kiedy next?? ;v

      Usuń
  8. Prolog nieziemski. Wychodzi ci to fajnie. No to nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać na nekst. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  9. Mimo że - bez przecinka, to taki zwrot
    Nie ma za co - jest tutaj jedno orzeczenie, to zdanie pojedyńcze, po co przecinek?
    Cudny prolog.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    wspaniale, bardzo ciekawy prolog, podoba mi się Magnus i ta reakcja na kawe...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    wspaniały początek, Magnus i ta jego reakcja na kawę, bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejka,
    początek wspaniały, bardzo podobała mi się Magnus i jego reakcja na kawę bosko... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń


Skomentuj - to nic nie kosztuje, a może nas bardzo zmotywować do działania.

Lydia Land of Grafic, arts by taratjah